niedziela, 14 grudnia 2008

Kościół w wersji dla nieobojętnych.

Jest taka rzeczywistość w Kościele Katolickim, która bardzo dba o to by strać się choć w pewnej częsci znać odpowiedzi na trudne pytania, które męczą nie tylko tych poza nim, ale zwłaszcza tych, co w nim. I dzięki Bogu, bo człek byłby zostawiony sam sobie w tej otchłani niedopowiedzenia. A tu proszę: raz w miesiącu w Kościele św. Jacka na Freta, organizowane są NIEBANALNE dyskusje intelektualne w krajobrazie sakralnym.



Kto ciekaw ten tutaj: http://www.areopag.eu/index.html

A po nich koncerty, och dobre dla duszy i ucha koncerty. Wybierane z czułością przez Organizatorów, tak by nie spuszczać z lotów wysokich, więc… JAZZ….

Oj a to jest to, co Tygryski lubią najbardziej. Mniam! Roar….

„STAFF” w składzie : Joanna Duda( piano), Tomasz Markanicz (saksofon altowy), Maciej Matysiak (kontrabas), Michał Bryndal (bębny).
I fot kilka Wróbka Ćwirka:




GRUDZIEŃ

Grudzień obfituje w prezenty pełne miłości, które przynoszą tyle radości, że trudno udźwignąć, a potem wszyscy się dziwią dlaczego nieboraczek skacze co rusz na ulicy i macha łapkami nie wiedząc co począć!

Jednym z prezentów jest kobieta, która ostatnio zamieszkała ze mną w domu. To było małżeństwo z rozsądku, ale jak to często bywa- przerodziła się w ciepły afekt i myślę, że już tak zostanie.



A połączyła nas najbardziej słabość do… dobrego jedzenia i dobrej zabawy. A że skrzętnie udaje nam się to połączyć: wybornej zabawie i pysznemu jedzeniu nie ma końca. I miejmy nadzieję zachować równowagę w tym działaniu co by na bioderkach się nie odbiło, albo zarwanych nocach, co w konsekwencjach jeszcze poważniejsze.

Wymieniamy się doświadczeniami i tak oto ja musiałam się przemienić w fryzjera domowego i nauczyć farbować włosy , a Luba ma korzystać z palety i pędzli malarskich i próbować odszukać w sobie odwagę wyrazu artystycznego, co niniejszym uczyniła!










W grudniu także czekam, wypatruję jak rozbitek na samotnej wyspie… mojej Rodziny, która przylatuje zza morza na Święta do naszej drogiej Polandii. To będzie piękny dzień. W niedzielę za tydzień od dziś dokładnie o tej porze będę już tulić mojego Szkraba prawie 5-cioletniego, za którym tęskni wszystko co w sobie mam dobre.
To będzie piękny czas.

Narzeczona Mikołaja ( przez 5 minut)

Mój zawód bywa niebezpieczny. Można się zarazić szkarlatyną, grypą żołądkową, lub zwyczajnie pościelową i tym podobnymi przyjemnościami (nigdy w życiu nie myłam tak często rąk, jak właśnie teraz od kiedy pracuje z Bąblami).

W moim zawodzie cyrkowca jednak mogę liczyć na bardzo wiele przygód . To nie tak, że wszystko jest ustawione od A do Z i nic poza margines się nie wychyli. Jedna z nich (przygód :) może być na ten przykład renifer razy dwa i śnięty Mikołaj! Prawie z Laponii, a dokładnie z Zakopanego.



Mikołaj jak się patrzy: broda do pasa, czerwona czapa, strój i puszystość naturalna- ociepleniowa. No może trochę zmęczony...ale chłopaki z Zakopanego juz tak mają ;)



No i Mikołaj widząc jak wielkie na mnie wywarł wrażenie, jak się przymilałam z tym aparatem do całej sytuacji i jego reniferów, szybciutko zadał pytanie, na które wiele kobiet czeka pół życia:

”Czy zostanie Pani moją żoną?”

Nie owijam: poleciałam na blachę, to znaczy …na różki i kopytka. No jaka dziewoja oparła by się legendarnemu Mikołajowi ( czy Elvis go przebija światową popularnością? No jakby nie patrzeć Król nie reklamował Coca- Coli…) Śnięty obiecał podwozić do pracy co dzień reniferami, tu cytat: „Chyba że…byśmy zaspali, no!”

Prrry!!!!



A że ja zasypiać z Mikołajem jakoś tak…no ten…nie miałabym ochoty, to muszę się zadowolić autobusem 709.
Chyba że… zdałabym egzamin z prawa jazdy w poniedziałek, to może i 709 poszłoby w odstawkę razem z mrzonką Mikołaja z Zakopanego o posiadaniu za żonę cyrkowca- specjalistę od dziatwy.

(A takie tam popisy, popisy Anetko, wiesz?!)