poniedziałek, 26 stycznia 2009

You are what you hear.

Zaraz po haśle słynnej brytyjskiej dietetyczki "You are what you eat", należy wziąć sobie do serca powyższe i zastanowić się, czy w naszej diecie dla ducha niczego nie brak.
Ja przyznaję się do zjedzenia dzisiaj jednej bułki pełnoziarnistej z ogromną ilością czosnku i serkiem białym z kilkoma plastrami pomidora udającego tego letniego pełnego witamin ( z marnym skutkiem), trzech mandarynek i banana, wypicia napoju cytrynowo-miodowego, dwóch dzbanków herbaty zielonej, kawy z mlekiem oraz wysłuchaniu po raz tysięczny koncertu Możdzer- Fresco- Danielsson „Live”, wywiadu muzycznego z Piotrem Roguckim w Trójkowej "Prywatnej kolekcji"(Modest Mouse March Into The Sea, iLiKETRAiNS Come Over, Muse Apocalypse Please, Jeff Buckley Hallelujah, Prince When Doves Cry,PJ Harvey Angelene- MNIAM....)oraz utopieniu się w jazzo-bluesie Johna Scofielda, którego niniejszym przedstawiam Państwu jako przyjaciela domu mego: www.myspace.com/officialjohnscofield






Smacznego!

3 komentarze:

  1. po ilości czosnku, cytryny i miodu wnioskuje, że chyba się przeziębiłaś :P
    Tak zdecydowanie zgadzam się!!! Człowiek staje się tym czego słucha!!!
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po ilości czosnku, cytryny i miodu należy wnioskować, że już się leczę. I to WSZELKIMI sposobami. Co niektóre nuty też działają terapeutycznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa i pół roku później 6-go października John Scofield w Kongresowej zmienił moje życie na zawsze. I na bardzo dobre :)

    OdpowiedzUsuń