niedziela, 19 września 2010

Wrześniowe kolędowanie.



Niedziela. Właśnie wróciłam z podróży rodzinnych. Za oknem piękny, ciepły wieczór. A ja słucham kolęd Zbigniewa Preisnera. Głośno. I wzruszam się. Też głośno.
Tęsknię za domem pełnym ludzi. Za świętami, które dopiero będą. Obiecuję, że będą...

"W słodkim Jeruzalem - nocka już zapada
Śpiące stada bydła - przeżuwają dzień.
Zamyślona gwiazda - kapelusz zakłada.
Niesie nad Betlejem: ciepło, światło, cień.

Gdzie taki - malutki.
Najzłociej - złociutki.
Najczulej - wybrany.
Mały chłopiec - śpi.
Najcieplej - cieplutka.
Najciemniej - ciemniutka.
Najdłużej - czekana.
Noc w Betlejem... Dziś.

W słodkim Jeruzalem - mijają godziny.
W małej stajeneczce - sennie kwili czas.
Wtulony w kąt nocy - tuż obok dzieciny,
Czuwa święty Józef. Czuwa każdy z nas.

Gdzie taki - malutki.
Najzłociej - złociutki.
Najczulej - wybrany.
Mały chłopiec - śpi.
Najcieplej - cieplutka.
Najciemniej - ciemniutka.
Najdłużej - czekana.
Noc w Betlejem... Dziś!

Jezu miłosierny - ofiarujesz siebie.
Jak trudno to zrozumieć. Czy to nasza wina?
Odpowiedz po prostu: czy zawsze tam w Niebie,
Gdy stary zasypia - budzi się dziecina?

Dlaczego - malutki.
Najzłociej - złociutki.
Najczulej - kochany
Duży chłopiec śpi?
Kto zimnem - zimniutkim.
Kto mrokiem - ciemniutkim.
Sypnął w oczy śniegiem.
Pusto w Vis - á - Vis?"


http://www.youtube.com/watch?v=IAe5pmBPWvg

piątek, 17 września 2010

Z RĄK DO RĄK.

Piątek. Niby zwykły dzień, jeden z bardzo wielu jesiennych dni, a jednak po wielu miesiącach, postanowiłam wydrukować kawałek mojego życia do widoku publicznego.
Jakim cudem? Nie wpłynęły na to miesiące spędzone w Australii- chyba za bardzo zajęta byłam odkrywaniem nowego i nadrabianie zaległości bycia w Rodzinie, nie wpłynęły na to tęsknoty, które od jakiegoś czasu mnie przeszywają z powodu braku przyjaciół blisko do wtulenia się i utulenia ich, bo w Afryce lub w kosmosie książek medycznych, nie wpłynęły na to kolejne wielkie święta życia, te kroki milowe. Nie.
Ale spowodowała to... wizyta w pobliskim „second handzie”.

(Na marginesie Żart mojej 6-letniej Siostrzenicy Hanulki:
„-Where is going one hand for a walk?
-To the second hand shop” :)

Po południu, po pracy zaszłam do „świątyni świetnych okazji” z myślą, że może znajdę pasek, który mógłby posłużyć mi do mojego futerału na uku, który ostatnio swój fabryczny zapodział (gapa, fajtłapa z niego...) Wynik negatywny- nie znalazłam. Paska. Ale za to znalazłam trzy książki. TRZY! Każda za pięć złotych! (ależ mam teraz pierś wypiętą z dumy, szkoda, że tego tu nie widać ;)
Pierwszą pozycją jest autobiografia Jo Brand :) Ja już się uśmiecham, bo wiem, znam panią z wielu występów, które udało mi się oglądać w UK, a ostatnio na filmie w samolocie z Hongkongu. Ależ musiałam się dusić rączką, coby nie przeszkadzać głośnym śmiechem tym setkom (!) pasażerów na pokładzie. Coby wyjaśnić, przytoczę fragmenciki z okładki MOJEJ nowej książęczki:

„I always tell people I’m heterosexual because over the years I’ve had petitions from lesbian groups asking me to... they say I’m giving them a bad name”

„I remember my first kiss.
It was one of the few times in my life when I wish I’d been unconscious”

„I went on the pill when I was sixteen, put on weight four stone... so that proved to be a very effective contraceptive”

No bawi pani zaskakując mnie samą, że śmieję się w momentach, o które bym się nie podejrzewała czasami ;)


Druga książka była kolejnym zaskoczeniem na parapecie ciuchlandu: Paul McKenna „I can make you sleep”. Amerykański Kaszpirowski. Facet, który działa rzeczy niemożliwe z świadomością tłumów i indywiduów, i ostatnio o nim czytałam w jednym z moich magazynów i chciałam zajrzeć w jakiś jego druk i zobaczyć czym zrobił taką karierę i jakim cudem ma tak wielki wpływ na masę ludzi, którzy płacą duuuuuuże pieniążki by z nimi porozmawiał i kilka rzeczy wytłumaczył. No i mam. W razie problemów z zasypianiem, też będę wiedziała jak sobie radzić ;) Póki co problem zupełnie mi obcy.
border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5517992503122388674" />


I na deser: „Delicious crumbles & cobblers. Mouth- watering recipes for crumbles and cobblers”.
Mam kilka wizyt ważnych gości w planach i obiecane góry ciasta dla mojej afrykańskiej bratniej Duszyczki, więc... A zresztą, czy trzeba się tłumaczyć z zakupu takiej pozycji?! Przecież każdy by to chciał!




No.
Fajnie się pisze. Cieszę się, że znów tu zajrzałam.
Tyle przecież dobrego wokół do podzielenia. Nie tylko książki! Zdecydowanie...
Dziś trzynasta rocznica ślubu mojej Siostry i Johna. Śniło mi się dziś, że mieli w domu dwa młode lamparty.
W pracy cud- miód. Dzieci mówią, że „tofają”. I ja je tofam.
Jest woda w basenie, jest Ewa od jogi, jest plan na specjalizację zawodową, jest Mania i Mama na linii telefonicznej, jest jutrzejsza wizyta u Taty... Jest dobrze. Ja wam mówię jest dobrze... :)

Witam z powrotem.