Zabawne, ze stalo sie to wlasnie w okolicznosciach nadzwyczajnych- w Boze Narodzenie.
To byl pierwszy raz, kiedy ogladalam spektakl baletowy.

Dwie i pol godziny z otwarta szczeka, plecy nieopodparte, czujne, oczy jak dziesiec zlotych w bilonie i serducho wielkie od zachwytu.
Royal Ballet przedstawienie sztuki Szekspira"Romeo i Julia" z muzyka Siergieja Prokofiewa.
Romeo- Kubanczyk, nazywany Czarnym Labedziem- Carlos Acosta, niezwykle przystojny, powiedzialabym, ze wrecz piekny mezczyzna, ktory (jak doczytalam) bardzo dlugo czekal na ta role i nie tylko moim zdaniem, wytanczyl ja genialnie.

Napisal tez ksiazke o swoim zyciu, podrozy z Kuby przez moskiewski Teatr Bolszoj do Royal Ballet, w ktorym wlasnie pracuje.
I ona- Julia- Tamara Rojo- hiszpanska primabalerina, delikatna, perla, Calineczka...

Kiedy pojawila sie na scenie po raz pierwszy w tym spektaklu, mialo sie wrazenie, ze ma kilkanascie lat. Ksiezniczka, zjawa, sylfida...

I tak mysle sobie, ze moze gdybym tak jak Miss Piggy, nabrala troche odwagi scenicznej, to moglobybyc pieknie...
A tak juz powazniej (oho!),
tamtego wieczoru poczulam ze bardzo duzo zyskalam, ze moglam zachwycic sie zyciem w ten sposob...
Od teraz postanawiam zywo wspierac zapal "mlodziezy" w tutu po domu sie krzatajacej!