Wróciłam do Warszawy.
To były piękne wakacje.
Tyle dobra. Tyle dobrych ludzi. Tyle pięknych miejsc i chwil... Widziałam się z moją Rodziną...
Jestem na prawdę wdzięczna. Bogu.
No i jeszcze do tego ta cudna muzyka, której słucham. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio słyszałam jakiegoś gniota. U mnie ciągle Możdżer, Hancock, Joni Mitchell, El Perro del Mar....
I żeby było tego mało dzisiaj... idę w tango! A właściwie, żeby być "more precise", w JAZZ.... :)
Czuje, że mi się należy po dwóch miesiącach życia w dolinie spokoju, długich wieczorów z moimi ksiązkami, scenariuszami...
Zdecydowanie: I am a lucky one!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz