niedziela, 14 czerwca 2009

Freedom from Wrocław.

Było zimno i nieprzyjemnie. Potem zaczął padać deszcz jakby się wszystko uwzięło i nie dało nam się nacieszyć sobą w promieniach słońca, które byłby najlepszą scenografią do naszych rozmów o rzeczach tak istotnych, że pisanie o tym zionęło by kiczem i banałem… Ale słońce wychodzi wtedy jakoś nie ze sklepienia niebieskiego, ale z tych ludzi, z bliskosci, której nie ma fizycznie na co dzień. Za którą się tęskni. Tęskni!
Są takie przestrzenie międzyludzkie, które zieją intensywnością. Jakoś tak mi się napisało i jakoś tak to właśnie czuję. Te rozmowy, muzyka między nami…
Była zupa cebulowa, były truskawki, zielona herbata, kawa i kawa, i kawa, i pies był, i muzyka, i jacyś dziwni ludzie, i nowi akustycy, i spacery w deszczu Nowym Światem, i zdjęcia, i filmy, i dużo słów, dużo rozmów, dużo przestrzeni intensywnej…















"(...)Nowym Światem idą nowi ludzie,
tyle świateł taki piękny świat,
i ty ze mną, najpiękniejsza, pójdziesz
przez ten nowy Nowy Świat "

K.I. Gałczyński

Brak komentarzy: