poniedziałek, 22 czerwca 2009

Rehabilitacja Jacka R. twu! Anety M.

Tak, tak wiem, to nie był Momo na zdjęciu w poprzednim poście.
Przepraszam jeśli ktoś poczuł się rozczarowany, że wrzuciłam tam „jakiegoś zwykłego basseta”, by po prostu zilustrować tekst.
My- ci od książek dla dzieci- już tak mamy: ilustracja musi być;)
A że Momo do tej pory przeze mnie nie był fotografowany....

Rehabilitacja:





Pies ten wniósł w moją codzienność pewien swoisty czar. Trudno to opisać, może jeszcze nie do końca rozumiem o co chodzi w życiu z psem pod jednym dachem i w tym ogromnym choć subtelnym wpływie jaki ma jego obecność, gdy wracam do domu, gdy krzątam się po nim, a ten drepce, czlapie, gapi się... Dziwne i niespodziewane. Serio.
A już najbardziej zdziwiłam się gdy w księgarni mimochodem wyciągnęłam rękę po książkę pt....”Dogoterapia” :)
Nie, nie kupiłam jej. Jeszcze nie odszczeknęło mi zupełnie.

Wooof!





ps. Teraz już naprawdę nie wyobrażam sobie domu bez tego wonnego(!), wiecznie głodnego (przygód ?) czworonoga. Ot!

2 komentarze:

Ulica Czarodziejów pisze...

"Psa zdefiniuję jednym słowem:
Pies jest stworzeniem uczuciowem.
Wiem też (z doświadczeń własnych, owszem):
Pies mokry jest najuczuciowszem."
:-p

Aneta Majewska SHOW pisze...

Tak, tak, dobrze to znam...
Wystarczy chwila nieuwagi i pies prosto z deszczowego spaceru ładuje ci się do ciepłego jeszcze łóżka w bielusieńką pościel...
Mieliśmy z Momem wtedy ciche dni, ale zrozumiał lekcję :)