niedziela, 14 grudnia 2008

Narzeczona Mikołaja ( przez 5 minut)

Mój zawód bywa niebezpieczny. Można się zarazić szkarlatyną, grypą żołądkową, lub zwyczajnie pościelową i tym podobnymi przyjemnościami (nigdy w życiu nie myłam tak często rąk, jak właśnie teraz od kiedy pracuje z Bąblami).

W moim zawodzie cyrkowca jednak mogę liczyć na bardzo wiele przygód . To nie tak, że wszystko jest ustawione od A do Z i nic poza margines się nie wychyli. Jedna z nich (przygód :) może być na ten przykład renifer razy dwa i śnięty Mikołaj! Prawie z Laponii, a dokładnie z Zakopanego.



Mikołaj jak się patrzy: broda do pasa, czerwona czapa, strój i puszystość naturalna- ociepleniowa. No może trochę zmęczony...ale chłopaki z Zakopanego juz tak mają ;)



No i Mikołaj widząc jak wielkie na mnie wywarł wrażenie, jak się przymilałam z tym aparatem do całej sytuacji i jego reniferów, szybciutko zadał pytanie, na które wiele kobiet czeka pół życia:

”Czy zostanie Pani moją żoną?”

Nie owijam: poleciałam na blachę, to znaczy …na różki i kopytka. No jaka dziewoja oparła by się legendarnemu Mikołajowi ( czy Elvis go przebija światową popularnością? No jakby nie patrzeć Król nie reklamował Coca- Coli…) Śnięty obiecał podwozić do pracy co dzień reniferami, tu cytat: „Chyba że…byśmy zaspali, no!”

Prrry!!!!



A że ja zasypiać z Mikołajem jakoś tak…no ten…nie miałabym ochoty, to muszę się zadowolić autobusem 709.
Chyba że… zdałabym egzamin z prawa jazdy w poniedziałek, to może i 709 poszłoby w odstawkę razem z mrzonką Mikołaja z Zakopanego o posiadaniu za żonę cyrkowca- specjalistę od dziatwy.

(A takie tam popisy, popisy Anetko, wiesz?!)

Brak komentarzy: