czwartek, 18 października 2007

Bezczelne sny nauczycielki angielskiego.





Dom nad oceanem w Kalifornii. Wielki dom, drewniany, pomalowany na granatowo, białe okiennice. Dopiero się tam wprowadziliśMY. Wielkie przestrzenie pięknych drewnianych podłóg, jasne, czyste ściany.
Nagle pukanie do drzwi. Ja jestem tam nielegalnie, choć nie do końca rozumiem dlaczego, więc idę na taras, z którego wychodzi pomost na plażę. Jest cudnie. Widok zapierający dech w piersiach i pytanie: jak to możliwe, że wszystko się spełniło? Ocean Spokojny... Słyszę, że to ktoś do mnie- wracam. Tam czekają na mnie bardzo elegancko ubrani starsi panowie i jedna pani. Delegacja nieznanej mi organizacji, przyznającej nagrody dla najlepszych książek wydanych na rynku międzynarodowym. Gratulacje, statuetka (ceramiczna sowa, pięknie szkliwiona), słowa uznania i moje zdziwienie. Ogromne.
Potem bardzo dobrze znany dźwięk mojego budzika. Jest siódma. Siedemdziesiąt dzieci już czeka by przyszła ta pani Anetka od angielskiego z pacynkami, piosenkami, bajkami…

Dziś:
The elephant goes like this and that
He’s terribly big, and terribly fat….


I ani słowa o sowie…

Brak komentarzy: