piątek, 6 lutego 2009

A ja znów o POEZJI

Dostałam wiersz. Mailem. Takie czasy, nawet dla mieszkających w jednym mieście. Ale nie narzekam, lubię każdą z form komunikacji werbalnych. Lubię słowa, dużo słów ( śpiewał o tym swego czasu Staszek Sojka).

I ten wiersz.

Niezwykły.

Obezwładniający przenikliwością, mądrością Poety.

Jego zrozumieniem tego, co nam dane, zadane.

I choć wiersz napisany przez panią Wisię Szymborską, którą znam od wielu lat przez te „słowa, słowa dużo słów”, to jednak dziękuję Nadawcy listu elektronicznego, który tak wspaniałomyślnie potrafi każdą sytuację ubrać w odpowiednią rzeczywistość poetycką, literacką, często muzyczną i nadać jej nowy wymiar. Piękniejszy. Mimo trudu rzeczywistego.

„Życie na poczekaniu”

Życie na poczekaniu.
Przedstawienie bez próby.
Ciało bez przymiarki.
Głowa bez namysłu.

Nie znam roli, którą gram.
Wiem tylko, że jest moja, niewymienna.

O czym jest sztuka,
zgadywać muszę wprost na scenie.

Kiepsko przygotowana do zaszczytu życia,
narzucone mi tempo akcji znoszę z trudem.
Improwizuję, choć brzydzę się improwizacją.
Potykam się co krok o nieznajomość rzeczy.
Mój sposób bycia zatrąca zaściankiem.
Moje instynkty to amatorszczyzna.
Trema, tłumacząc mnie, tym bardziej upokarza.
Okoliczności łagodzące odczuwam jako okrutne.

Nie do cofnięcia słowa i odruchy,
nie doliczone gwiazdy,
charakter jak płaszcz w biegu dopinany -
oto żałosne skutki tej nagłości.

Gdyby choć jedną środę przećwiczyć zawczasu,
albo choć jeden czwartek raz jeszcze powtórzyć!
A tu już piątek nadchodzi z nie znanym mi scenariuszem.
Czy to w porządku - pytam
(z chrypką w głosie,
bo nawet mi nie dano odchrząknąć za kulisami).
Złudna jest myśl, że to tylko pobieżny egzamin
składany w prowizorycznym pomieszczeniu. Nie.
Stoję wśród dekoracji i widzę, jak są solidne.
Uderza mnie precyzja wszelkich rekwizytów.
Aparatura obrotowa działa od długiej już chwili.
Pozapalane zostały najdalsze nawet mgławice.
Och, nie mam wątpliwości, że to premiera.
I cokolwiek uczynię,
zamieni się na zawsze w to, co uczyniłam.


ps.ja tego Pana na scenie bardzo przepraszam...za tego Barrego White'a i w ogóle. Dzwony w uszach, brak prób, trema, która "tłumacząc mnie, tym bardziej upokarza"...

Brak komentarzy: