sobota, 21 lutego 2009

LITERATURE

Czytam Nahacza i płaczę nad jego śmiercią. Przecież go nie znałam. Ale urodził się w tym samym roku co ja, a takich to zawsze traktuje się jak braci. Boli ta opuszczona, samotna, straszna śmierć. Może też dlatego, że i ja piszę, że i ja swego czasu zachwycałam się całym tym dekadentyzmem, papierosami… tylko miałam może więcej szczęścia w tym poszukiwaniu swojej tożsamości w palecie ciemnych barw i odnalazłam jakieś jasne refleksy?
Dużo ludzi opłakuje ten talent, który nie rozprostował skrzydeł. Absolutny słuch literacki...jak w muzyce, tylko tutaj w słowach, ktore trzeba częstokroć czytać na głos, by zrozumieć.

O jego debiucie prozatorskim Andrzej Stasiuk napisał: "Istnieje pewien oddzielny rodzaj prozy. Jego wyjątkowość polega mniej więcej na tym, że podczas lektury ma się wrażenie, że nie została napisana, ale ktoś komuś to podyktował. Po prostu czytając, słyszy się głos. Nie należy on wprawdzie do żadnej konkretnej osoby, ale jego brzmienie jest jak najbardziej żywe i niemal cielesne. Tak właśnie wygląda przypadek Mirosława Nahacza. Rzeczywistość nabrała ochoty na wypowiedź i w tym celu wybrała sobie Nahacza, a on zgodził się jej wysłuchać i zapisać. Tak, Szanowne Panie i Panowie, Mirosław Nahacz jest wybrańcem. Tutaj mam absolutną pewność."



Tak mało wydaje się książek młodych ludzi. Polski rynek tutaj jest po prostu koślawym potworkiem, który nawet nie wie, że świetne rozwiązania promocji młodych autorów są już dawno wykreowane i sprawdzone.

Ale wczoraj ten obrzydliwy artykuł Parycji Pustkowiak (że tak złoliwie zwrócę uwagę na wymowność tego nazwiska) w dodatku kulturalnym „Dziennika”, w którym autorka epatowała słowem „trup” nazywając tak zmarłego niedawno pisarza i natrząsając się ze śmierci jako sposób na dobrą karierę i promocję dzieła i przytaczając nazwiska Kane, Wojaczka, Stachury, czy Plath. Błagam… Zero poczucia sacrum. Zero szacunku dla ludzkiej tragedii. Znowu ryczeć mi się chce.

W domu cisza.

Słuchać tylko rytm wybijany na klawiaturze i wiatraczek mojego starego, zasłużonego laptopa.

Słońce za oknem jest niesamowite. Można by się nabrać, że wkrótce już wiosna.




Brak komentarzy: