sobota, 24 maja 2008

Obóz Jezusa.

Jakiś czas temu, odkrywszy postać Krzysztofa Kieślowskiego i idąc za tropem jego pracy, trafiłam na bogactwo polskiego filmu dokumentalnego. Zakochałam się dozgonnie. Film dokumentalny otwiera przestrzeń artystyczną, która pozornie wydaje się nie mieć wiele wspólnego ze sztuką, ale z podglądaniem. Bzdura. Bzdura, jak mało która! (Czesław śpiewa)
Nazwiska Marcela Łozińskiego, Maciej Drygasa, Mirosława Dembińskiego, Kazimierza Karabasza wzbudzają we mnie niezmierny szacunek.
Będąc już po raz kolejny na festiwalu Łodzią po Wiśle”, miałam tą wyjątkową sposobność być na spotkaniu z wyżej wymienionymi panami Drygasem i Dembińskim. Ich osobowości, sposób bycia, tak dowcipny, elegancki i otwarty zarazem… Ja byłam urzeczona. To było zaledwie kilka godzin, a ja nauczyłam się tyyyyyyyyyyle o filmie dokumentalnym! O procesie pisania scenariusza, pitchingu (moment gdy twórca próbuje znaleźć fundusze u grubych rybek- producentów), aż do realizacji, publikacji, ewentualnych głosach krytyki. Panowie opowiadali także o swoich osiągnięciach, bo jak wiadomo są to nazwiska rzeczywiście nagradzane na światowej arenie filmu dokumentalnego, m.in. za film „Pomarańczowa Alternatywa”, „Jeden dzień w PRL”, „Stan nieważkości”, „Usłyszcie mój krzyk”. Filmy, które poruszają do łez. Bynajmniej nie na zasadzie tricków hollywoodzkich wyciskaczy wzruszenia, ale przez pokazanie prawdy, od której ludzie często odwracają oczy…
Zrozumiałam po raz kolejny, jak trudna jest to dziedzina sztuki filmowej. Niepewna efektów, niedochodowa(biorąc za skalę środowisko filmowe, a szczególnie fabułę), bez czerwonych dywanów, fleszy i bankietów.
Nie powiem by w tym momencie ostygł mój ogień do zgłębiania tematu.
Okazja ku temu był majowy festiwal w warszawskiej Kinotece
Festiwal filmów dokumentalnych Planete Doc Review, a dla mnie osobiście jeszcze bardziej wydawnictwo festiwalowe, które niedawno wypuściło na rynek serię nagrodzonych filmów.
Jednym z nich był oglądany przeze mnie i Maziola film, pt.”Obóz Jezusa”.
Opowiada on sytuacje amerykańskich ewangelików, którzy indoktrynują swoje kilkuletnie dzieci w wierze ponoć chrześcijańskiej, jakoże wyznają Chrystusa jako Boga. Ale jest to idea daleka od powszechnie znanej myśli miłosierdzia i wolności wyboru. Film pokazuje, jak republikanie sterują tym ruchem religijnym od lat zdobywając większość wyborczą, która przecież nie tyle że wygrywa z całą Ameryką, ile przecież z całym światem.
Film wprawia w osłupienie. W trakcie seansu , jedną z moich myśli było: gdyby ktoś próbował wymóc takie rzeczy choćby na moich dzieciach z przedszkola, gdyby starał się zrobić im takie…pranie mózgu- to bym chyba rozszarpała…

Chcemy ten film pokazać większej liczbie ludzi i być może zrobimy pokazik w D.A. na Freta. Oby się udało. Może będzie to przyczynkiem do pomysłu na jakieś cykliczne spotkania przy filmach, które otwierają oczy. Byłoby dobrze.

Brak komentarzy: