piątek, 23 maja 2008

„Przepaść między nami” Thrity Umrigar.


Jest to jedna z tych książek wirowych- wciągających. Nie porównałabym jej z wirem książek młodzieńczo- przygodowych, czy kryminałami, bo nie sama ich treść wciągająca(choć także), ale … OPOWIEŚĆ. Ja osobiście czuję zasadniczą różnicę tych pojęć.
Czytając ją czuję się, jak gdyby stara kobieta- gawędziarka, mówiła ją przy blasku ognia. Takie w niej zaangażowanie, taka… prawda.
Język, jakim posługuje się Thrity Umrigar, jest tak piękny, tak barwny i soczysty, że należy w tym momencie ukłonić się także autorce tłumaczeń Monice Wyrwas- Wiśniewskiej. Zawsze wierzyłam, że tłumaczenie jest w znacznej części tworzeniem czegoś na nowo (odkrycie
szesnastolatka tłumaczącego teksty Pearl Jam’u ).
Wyrazistość opisów skłania czytelnika do dotykania wszystkich opisanych zdarzeń, scen przemocy, wzniosłych momentów czułości.
I język uczuć. Za inteligencję emocjonalną autorki, powinno się jej przyznać szczególne wyróżnienie, bo nie przypominam sobie, abym ostatnio czytała coś, co tak dobrze charakteryzuje niejednoznaczność ludzkich uczuć. Niejednoznacznych zwłaszcza dla niego samego.

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Książki zakupionej z okazji wieczorów samosiowych, gdy wszyscy wyjadą z Warszawy na weekend, a wyczekiwanym przybyszom zmienią się plany podróży z przyczyn niezależnych od nikogo, kto pragnie spotkania.
Czasami banał zakupu, inwestycji naszego czasu ofiarowanego w prezencie samemu sobie- rzeczywiście owocuje w dzieła…
.............................................................................
"-Kiedy byłam młoda uważałam, że najwspanialszym instrumentem jest fortepian- powiedziała, tak modulując głos, by nie dominował nad muzyką. Nadal miała zamknięte oczy, ale poczuła że Freddy poprawia się na swoim miejscu. - Ale teraz- ciągnęła- teraz wolę głębokie tony skrzypiec. W jakiś sposób przypominają życie- są smutne, słodkie i zagubione. Samotne. Zawsze sobie myślę, że gdyby serce mogło śpiewać, brzmiałoby jak skrzypce. Uważasz, że to głupie?
Freddy wydał zdławiony dźwięk, który kazał jej natychmiast otworzyć oczy. Odwróciła lekko głowę i z zaskoczeniem zobaczyła, że starszy pan płacze.
-Tatusiu Freddy, co się stało?- wykrzyknęła. -Czy powiedziałam coś...
Zwrócił do niej twarz, a ona po raz pierwszy zauważyła, jak obwisła jest skóra pod jego trzęsącym się podbródkiem i że na jego oczach pojawiła się juz ta cieniutka starcza błona. Przeraziła się, widząc, że złożył ręce w błagalnym geście. Jej wzrok przykuły zmarszczki i plamy na jego dłoniach w kolorze karmelu...."

Brak komentarzy: