piątek, 22 sierpnia 2008

Rafał Fedaczyński. Człowiek, który mnie bardzo wiele nauczył.

Przypuszczalnie o tym nie wie.

Bujaliśmy się po tym naszym Hrubieszowie, szlifując chodniki chodem niesportowym. Rozmawiając godzinami o książkach, o ludziach, o sensie walki o siebie, o swoje życie bez względu na start jaki nam zafudowano.

Doskonale pamiętam kilka bardzo trudnych momentów, w tym najtrudniejszy- pożegnania, który pewnie do dziś mi ma za złe.


Nigdy nie zapomnę jakie wrażenie robiły na mnie jego sukcesy na Pucharze Świata, Mistrzostwach Polski i wielu innych, jego wytrwałośc w codziennych, wielogodzinnych treningach, o których niestety już tylko czytałam. Czułam wielokrotnie jak wielki wzór mi daje do naśladowania, że też bym chciała mieć w sobie taką siłę do walki, o której tyle rozmawialiśmi...



Dzisiaj przeczytałam, że startował na Olimpiadzie w Pekinie na dystansie 50 km w chodzie sportowym. Zajął 8 miejsce. Popłakałam się... ze szczęścia. Bo ja wciąż noszę jego zdjęcie w medaliku tak jak 6 lat temu.


Mam nadzieję, że kiedyś będę mieć okazję mu o tym wszystkim powiedzieć.

Brak komentarzy: