piątek, 19 września 2008

Kanapka- wariatka.

Zaczęło się niewinnie. Kawa po pracy. Serniczek, co by chorutką Adelaidę utuczyć słodyczą tego świata. No niby się trochę przeciągnęło i trzeba było zmienić lokal,ale w końcu zaczął się mi weenend. Doszedł popoludniowy towarzysz, a raczej towarzyszka Maziowata i zamówiłyśmy wspólnie kanapkę…

Kanapka nie była jednak zwykłą kanapką tak jak się spodziewałyśmy po mozzarelli , pomidorach i bazylii, ale była… zaczarowana!

Przez tą kanapkę mięśnie brzucha pracowały niezłomnie kurcząc się w spazmatycznym chichocie, a mysli wędrowały po meandrach wyobraźni i zadarzały się nawet momenty wyjątkowej pikanterii, choć w slowie wciąż kulinarne, np. o pierogach...

A działo się to bez względu na miejsce naszego przebywania: metro, spacer Królewską, czy na turnieju jednego wiersza, na którym znalazłyśmy się zwabione zaproszeniem niejakiego Ptaka Piwnicznego, który nota bene ów turniej zwyciężył. Wierszem o cyrku chińskim.

I cyrk był. Tylko że bardzo polski.

Ja nie powiem, gdzie te kanapki sprzedają. Są pyszne, ale niebezpieczne. Na tyle, że od rana myślimy, czy nie skusić się na jeszcze jedna taką wieczorem. Tylko jedną…naprawdę jedną…Ostatni raz!

Spazm niezrozumiały dla nikogo prócz zaczarowanych trwał nieprzerwanie aż do 3 nad ranem. Nawet orzeźwiające herbaty nie pomagały. Trzeba było pomalować twarz na myszkę, zjeść jakieś zimne placki ziemniaczane, by usłyszeć od trzeźwej Adelaidy: Oho! Chyba koniec. Aneta odpłynęła, ostatnie zdanie pozostawiła bez komentarza.
Co za wieczór co za noc… Z kanapką wariatką!
Przysięgam! To była tylko kanapka!
I tak nikt nie uwierzy….





3 komentarze:

Anonimowy pisze...

co to się działo,co TO się na twarzach wariatek malowało, i jeszcze rano po drzemce..nadal trzymało.. Obłęd w kanapce skryty. Jadę do Anety na zupę, czy padnę trupem?

Aneta Majewska SHOW pisze...

Nie ma zupy- żadne trupy,
Nam tu padać wzdłuż nie będą!
Na kotlety do Anety
i cukinię słodką, jedną!
A do tego jest i kus- kus,
co drobiną nas rozśmiesza, bo z widelca spada nam tam,
o kolana znów uderza!

Magdalena pisze...

kanapka

ka

napka

kanapka