wtorek, 6 listopada 2007

Ratunku: ZIMNO!



Śnieg…. Załamka jak stąd do Australii….
Na taką moją reakcję na śnieżny cud (w oczach dzieci), usłyszałam: widać, że grubo po dwudziestce. Grubo?! Litości! Ja po prostu bardzo nie lubię jak jest mi zimno!
A zimno jest mi…BARDZIEJ NIŻ WSZYSTKIM!

I tutaj zauważam jedną zasadniczą różnicę jaka istnieje między mną a Lolą. Nigdy, przenigdy nie wyglądałam go z okna z tęsnotą, a już z całą pewnością nie nazwałabym go moim ulubionym!
Nawet jakbym była grubo przed dwudziestką!

Nie ma lepszego sposobu na zatrzymanie Anety w domu. Jestem w stanie przepuścić nawet dobry koncert jeśli ofiarą miałoby być przemarźnięcie- czy to wystarczająco przekonywujący dowód?!

Teraz tylko zostaje wykminić, jak pracować i studiować nie wychodząc przez całą zimę…

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Aneto, Aneto.Ja bardziej...zimy nie lubie i basta :)do tego stopnia,że potrafię na uczelni mieć po 12 nieobecności w trakcie tej okropnej pory roku. co tam, jakiś koncert stracony. a tak naprawde znam jeszcze kilka osób cierpiących na identyczną przypadłość. może jakieś kółko wsparcia?:) póki co ciepła życzę

Aneta Majewska SHOW pisze...

Pzychodzi mi do głowy kilka opcji: pierwsza- wspólna przeprowadzka naszego kraju do innej strefy klimatycznej, albo inny uład osi Ziemi (ale w tych przypadkach bez wsparcia Stworzyciela nie da rady...), albo przeprowadzka do innego kraju, ale co wtedy z przyjaciółmi, rodziną, calą piękną kulturą i tadycją ...? Albo może spotkajmy się przy ciepłym kubku herbaty albo kawy w pokoju pełnym grzejników albo najlepiej z kominkiem przy rozmowie o pieknych plażach w gorące poranki i wieczory i noce jasne do północy!
ps.Asiu, nosisz już rajstopki pod spodniami? ;)

Magdalena pisze...

no ja marznąć też nie cierpię, zwłaszcza w stopy. Ale zimę kocham!!! to najroamntyczniejsza pora roku i marzę o tym, żeby zakochać się właśnie zimą:)

a księżyc pomaluję na niebiesko
i przywiążę do niego sznur bieliźniany
żeby się wszystkie pieluszki rajstopki suszyły
sukienkę założę pośpiewam potańczę
duży garnek na kuchence postawię
a w nim zaczaruję moją gorącą miłość
i porą obiadową wleję im w talerze

ale zanim pędzel do ręki wezmę
jesień nadejdzie
i wśród szalonych dębowych liści
znajdę pierścionek z niebieskim oczkiem
od dzisiaj pewnie za rok to się zdarzy

tymczasem
niepewnie przez okno wyglądam zimy
bo jeśli ona szczęścia mi nie przyniesie
cichutko przemienię się w sopelek lodu

Aneta Majewska SHOW pisze...

Dziękuję. Jest pięknie...
To już drugi :)

Stadzik pisze...

Dołączam do kółka zmarźluchów. Nie znosze zimna, moge siedziec caly dzien w domu, nie lubie zimy w miescie, nie lubie, ze z nosa cieknie mi jakby ktos kran odkrecil, nie lubie przemoczonych spodni i tych zaciekow od soli. Poki co w takim tylko stopniu dam wyraz mojej frustracji zimnem. Zeby nie bylo, ze narzekam tylko :)