poniedziałek, 26 stycznia 2009

Co się śni o 14?

Spałam dzisiaj do drugiej.

Nie wiem, czy to zdrowo, niezdrowo czy jakoś po prostu dziwnie, ale postanowiłam nie emocjonować się tym faktem, ale przyjąć go jako zwykłą kolej wypadków na które nie mam wpływu. Obudziłam się tylko o 8 by wysłać raporty do pracy, zadzwonić tamże, by poinformować, iż grypa się zagościła w moim ciałku i jest jej niestety całkiem dobrze ( w przeciwieństwie do mnie). Po czym odłożywszy słuchawkę próbowałam czytać niezbędną do napisania eseju pozycję pana Przylipiaka „Kino bezpośrednie”, lecz nawet tematyka filmu dokumentalnego nie była w stanie przeciwstawić się opadaniu ciężkich powiek.

Teraz piszę kolejną stronę i użalam się na brak spójności w tekstach źródłowych. Może zbyt poważnie traktuję ten esej. Może to to.
Nie wiem co pan Ron powie na moje próby odniesienia poczynań grupy „Drew Associates” do wyrazu wiersza „Campo di Fiori” Miłosza. Chyba za mocno „pojechane”… W razie co, jemu też przedstawię w załączniku zwolnienie lekarskie (zwolnienie z myślenia?).

Z ostatniej chwili:
Śniło mi się, że jadę do Wrocławia. Że jadę na koncert oraz na spotkanie ze znajomymi i nieznajomymi. Jaki piękny sen.

1 komentarz:

rene pisze...

ok już wiem skąd ten czosnek, cytryna i miód :P :)