wtorek, 27 stycznia 2009

REMEDIUM

Wczoraj poczułam się na moment „jak w domu”, a to za sprawą odnalezionego w apteczce Wick VapoRub. Postanowiłam toto w siebie wetrzeć na noc, co by móc lepiej oddychać i woń roztoczyła we mnie cały wachlarz wspomnień sięgających do czasów, kiedy wszystko w naszym domu było w kwiatki (tapety, fotele, dywany- takie czasy, trudne dla oka). W pewnym sensie maść, miała wpływ terapeutyczny. Bo najgorszą rzeczą jest być chorym nie u siebie.

ps. A czy kto jeszcze pamięta taką maść "KOTEK"?? moja babcia Władzia wierzyła w nią jak w remedium na wszelkie dolegliwosci. To było takie małe metalowe, czerwone pudełeczko i strasznie śmi....
Dziś już zupełnie niedostępne.

1 komentarz:

Magdalena pisze...

ja kiedyś tą maścią wick posmarowałam sobie powierzchnię twarzy tuż pod nosem, coby udrożniła mój nos... no muszę powiedzieć że doznania były co najmniej piekelne, bo nawet natychniastowe zmywanie wodą nie sprawiło, że toto przestało dawać uczucie piekła pod nosem:)