środa, 21 stycznia 2009

Mniam mniam!




Miód, miodzio, miodziunio!
Może być to na przykład towarzysz mojego dzisiejszego wieczoru do naparu z lipy (czy naprawdę muszę mówić o tym, że znów się przeziębiłam….tym razem chyba sport to nie zdrowie….)
Ale może to być także ekspresja dotycząca wczorajszego koncertu w warszawskim klubie Palladium. I jest nią! To jedyna myśl, która mi się chybocze po główce, kiedy myślę o muzyce, która jeszcze we mnie pobrzmiewa.
Odkąd zabili moje kochane Jazz Radio, umieram i ja po trosze z niedosytu muzyki wyrafinowanej bez tzw. refrenów. Ostatnio jednak mój ulubiony redaktor owego radia zapewnił mnie, że alternatywa sieciowa już się tworzy w atmosferze ogromnego dopingu słuchaczy i przychylności tych wpływowych…
Radio nazywa się RadioJAZZ.fm i to jest linczek do strony, która niedługo wybrzmi pełniej http://radiojazz.fm/
Czekam z niecierpliwością.



Ale wracając do koncertu, mój głód muzyki wyższej został…no może nie zaspokojony, ale na pewno ugłaskany. A jak wiadomo od takiego ugłaskania to rośnie tylko apetyt.
Słodycz głosu Richarda Bony , PRZECUDNA GITARA Sylvian Luc’a, i imponujące rytmy Steve Gadd’a….

Jak mam znów opisać ten fenomen unoszenia się w przestrzeni…?
Trzech światowej klasy muzyków, których same nazwiska otwierają oczy tak szeroko, że aż niewiarygodne, że mogły się znaleźć w takiej konfiguracji- razem.

I uśmiech. To słowo klucz do tego wieczoru. Poczucie humoru Bony, kontakt , jaki nawiązał z polską publicznością, że niczym nas miał w garści i każdy żart przyjmowany owacjami. No a bis…..oj, to chyba tylko w Polsce można coś takiego usłyszeć od publiczności. Wymuszanie drugiego bisu zajęło około 10 minut. Po tym jak już wyłączono światła, a wszyscy nadal stali, bili w dłonie spuchnięte i czerwone aż pojawił się ON i tylko ze swoim czarodziejskim puzderkiem zaśpiewał piosenkę „Żurek Song” Co za nutka… Miodzio !

PS.I spotkałam przyjaciela z dawnych czasów. Czasów pisania listów na papierze i wysyłania sobie płyt w kopercie. Nie widzieliśmy się taki szmat, a tu ta muzyka i bum! Sytuacja ta z pewnością spotęgowała pozytywny odbiór. Wiem, że takie historie zdarzają się niestety rzadko. Na szczęście ta się zdarzyła!

„Żurek song, żurek song……”

Brak komentarzy: