środa, 21 stycznia 2009

Filmowo mi aaaa….



Po pierwsze: dzięki temu, że wyszedł box z filmami Jerzego Skolimowskiego z napisami w języku angielskim, mogłam kupić je w prezencie mojemu Szwagrowi, który jest fascynatem kina polskiego lat 60-tych.
I dzięki temu i ja mogłam nadrobić braki w edukacji filmowej, bo nie widziałam kilku tytułów. Coś niebywałego! Ja jestem niezwykle wrażliwa na „dopieszczenie” szczegółu w kadrze i bardzo zwracam na nie uwagę, na ich znaczenie i trafność sytuacyjną. Tej słodyczy mam tu pod dostatkiem . Twórca „nowej fali”, nurtu, który przecież tak naprawdę francuskim fenomenem w kinematografii- dla mnie jest bardzo słuszną etykietą. Jak wiele dzisiejsi filmowcy mogliby się nauczyć choćby próbując pisać takie połamane, błyskotliwe scenariusze. Polecam.


Po drugie: „Machuca” w reżyserii Andre Wood’a. To DZIEŁO zostało mi użyczone pewnej niedzieli, kiedy szukałam „czegoś dobrego”. Jakoś nie zachęcał mnie opis- przecież niezwykle trudnych lat 70-tych w Chile, a jednak dzisiaj… Perełka! I ta muuuuuzyka…..Czy to granie flażoletowe na gitarze jest w motywie przewodnim taką magią? Choć brzmi to trochę pełniej niż mogłoby się wydobywać z pudła gitary… Chętnie się dowiem, jeśli ktoś lepiej dosłyszy. Taki konkurs, powiedzmy. Nagroda…przewidziana :)

I po trzecie, ostatnie: „Życie ukryte w słowach”. Reżyseria i scenariusz Isabel Coxet. Koniecznie! Jest to film , który kupiłam dopiero miesiąc temu, ale widziałam go już trzy razy, pokazując go znajomym i też obserwując ich reakcje. Film, którego bogactwo polega na tym, że cała akcja tak naprawdę się nie wydarza, ale jest opowiedziana. Mistrzostwo aktorów. Bezwzględne. Mistrzostwo!
W tych rolach Sarah Polley i Tim Robbins.

Nie jest to film dla fanów akcji, sensacji, romantycznych komedii, horroru, eksperymentu, albo po prostu o takim nastroju, który „wymaga” czegoś określonego.
Nigdy nie lubię opisywać filmowej fabuły. Uważam, że taki opis wszystko psuje, nastawia widza już pod określonym kątem patrzenia, z pewnymi oczekiwaniami. Także tutaj teraz, też tego nie zrobię, ale BARDZO, BARDZO POLECAM. I piszę o tym w tej chwili dlatego, że w piątek 23 stycznia będzie ten film w dodatku do gazety „Dziennik”. Kto nie kupi -ten frajer.

Brak komentarzy: